(przemówienie w senacie) Pani Marszałek! Wysoka Izbo! Myślę, że w wyniku obserwacji ostatnich choćby kilku miesięcy zaczynamy zdawać sobie sprawę z tego, że kryzys, który przeżywamy, nie jest tylko ani przede wszystkim kryzysem gospodarki, systemu państwa. Zmiany systemowe, które zaczęliśmy wprowadzać, napotykają granice tkwiące w społeczeństwie. Otwieramy pewne sfery wolności i widzimy, że wcale nie pchamy tłumem, żeby w te wyrwy wchodzić. To najwyraźniej może widać właśnie w gospodarce. Kryzys, który przeżywamy, jest kryzysem społeczeństwa. Oczywiście uwarunkowanym poprzednim systemem, ale w tej chwili jest już kryzysem społeczeństwa, więcej: jest kryzysem człowieka. I powiedzmy otwarcie i uczciwie, że ten stan społeczeństwa - obezwładnienia, wyuczonej niemożności, bierności, oczekiwania, przenoszenia odpowiedzialności na onych w znacznym stopniu obciąża szkołę, działającą przez tych kilkadziesiąt lat, całą szkołę, od klas wstępnych po uniwersytet. W równym stopniu ponoszą one, a więc między innymi my, którzy w nich pracujemy, za to odpowiedzialność W ogromnej mierze wynika to z filozofii szkoły, o której tutaj już mówiono parokrotnie i od której zaczął pan marszałek Stelmachowski, z traktowania szkoły przede wszystkim jako miejsca, którego zadaniem jest przekazanie pewnej dyscypliny społecznej, bo jeżeli szkoła czegoś w sferze tak zwanej wychowawczej wymaga, to przede wszystkim posłuszeństwa. Zresztą nie należy się dziwić, bo nauczyciel pracujący w ogromnej, przeludnionej szkole, właściwie jest zdolny martwić się tylko o jedno: żeby był spokój. Oczywiście szkoła zadania polegającego na przygotowaniu intelektualnym uczniów na całe życie w ciągu 8, 12 czy 16 lat wypełnić nie może. I, jak słusznie powiedział pan marszałek Stelmachowski, akcent musi zostać radykalnie przeniesiony, musi być zmieniona filozofia szkoły. Podstawowym zadaniem szkoły jest obudzić potrzebę samokształcenia i nauczyć samokształcenia. Proszę państwa, jeszcze kilka lat temu ja nie wiem, czy to się zmieniło na geografii gospodarczej świata żądano od ucznia, żeby nauczył się na pamięć kolejności 21 krajów według wydobycia czy produkcji. Natomiast nie uczono go korzystać z rocznika statystycznego wtedy, kiedy przypadkiem taka wiadomość będzie mu potrzebna. To jest właśnie to, co musi się zmienić. Zadaniem szkoły jest nauczyć samokształcenia, to znaczy nauczyć rozglądania się wokół siebie, stawiania sobie i innym wokół nas pytań, zdobywania pewnych informacji, aby na te pytania odpowiedzieć, szukania tych odpowiedzi, a nade wszystko samodzielnego i krytycznego myślenia. Mógłbym znowu dawać wiele przykładów, w jaki sposób systematycznie niszczono samodzielne i krytyczne myślenie. Znamy je wszyscy, więc nie muszę mówić. Szkoła ma uczyć wspólnego poszukiwania prawdy o świecie, społeczeństwie, człowieku, o naszej historii i kulturze, o ukrytych w niej wartościach. Myślę, że większość z nas tego oczekuje, chce i ma świadomość, że od tego, czy taka szkoła powstanie, czy taka ona będzie, zależy los kraju. Wiem, że nikogo zarządzeniami nie można zachęcić do twórczości, ale wierzę także, że większość nauczycieli w Polsce chce być twórcza. Pytam, czy ci nauczyciele mają już podstawy do przekonania, że tego od nich oczekują również władze, administracja szkolna, tak zwany nadzór szkolny. Wiem, jak trudno jest sprawdzić, ile uczniowie wiadomości przyswoili, czy pewne techniki, umiejętności opanowali, natomiast sprawdzić, czy obudzono w nich zainteresowania, pasję szukania prawdy, jest dużo trudniej. Nauczyciel musi wiedzieć, że to się ceni, że tego się od niego oczekuje. I tu musi się dokonać jakiś przełom. Za to się do tej pory nie nagradza. Mnie nie chodzi o bardzo materialne rekompensaty, ale o to właśnie, jeszcze raz powtarzam, że muszą wiedzieć, że tego się od nich oczekuje, a boję się, że to się jeszcze nie zaczęło zmieniać na poziomie kuratorium i niższym. Druga sprawa: jeżeli mamy przygotować do samokształcenia, to musimy mieć przekonanie, że są bodźce i warunki do jego kontynuacji, tzn. że są instytucje, które będą wspierać takie działania. Zmiany muszą nastąpić nie tylko w szkole, ale i wokół szkoły. Niesłychanie ważne jest to, co się dzieje w sferze zajęć pozalekcyjnych i pozaszkolnych. To decyduje o tym, że ta atmosfera powstaje i ma oparcie. Tylko na tej drodze mamy możliwość zapobieżenia narastaniu wtórnego analfabetyzmu, dosłownie i w przenośni: kulturowego, świadomościowego. Zajęcia pozalekcyjne są bardziej skuteczne niż podstawowe zajęcia lekcyjne szczególnie wtedy, kiedy opierają się na zasadzie dobrowolności, co jest absolutną koniecznością, bo wtedy dopiero podejmujemy w szkole pewne zajęcia z zainteresowania, a nie pod wpływem sytuacji przymusowej. Ale to musi być, jak powiedziałem, kontynuowane w różnych placówkach oświatowych i kulturalnych zaadresowanych do dzieci, młodzieży i ludzi dorosłych, przede wszystkim na wsi. Tutaj znowu jest ogromna rola nauczyciela, bo wtedy, kiedy się te rzeczy naprawdę rozwijały, to rozwijały się wokół nauczyciela. Jest jeszcze jeden podstawowy warunek - uposażenie nauczyciela. Wiemy, jaka jest sytuacja państwa, ale musimy zdać sobie sprawę z tego, że póki nie poprawią się radykalnie warunki płacowe nauczyciela, to będzie działał mechanizm selekcji negatywnej do tego zawodu, a to jest najgorsze, co nas może czekać. Jeżeli oczekujemy jakiejś pracy ponadobowiązkowej od nauczyciela, co kiedyś społeczeństwo uważało za oczywiste, to nauczyciel nie może musieć dorabiać. W 1981 r. wywalczyliśmy etaty 18-godzinne po to, żeby nauczyciel mógł normalnie żyć, pracować, dokształcać się itd. To jest czysta fikcja. Ten czas poszedł na godziny nadliczbowe, a efektywna liczba godzin nauczyciela wcale się nie zmniejszyła. Jeżeli nie dojdziemy do sytuacji, w której nauczyciel nie będzie zmuszony do dorabiania godzinami nadliczbowymi, nie mówmy, że etat wynosi 18 godzin, bo to jest fikcja. Proszę państwa, w tej chwili jeszcze działa na wsi polskiej znaczna liczba a jest to sprawa dla mapy Polski kulturalnej i oświatowej podstawowa - placówek różnego typu, przez różne instytucje prowadzonych, oświatowych i kulturalnych, które czasem stanowią oparcie lokalowe dla prac prowadzonych przez nauczycieli. Znacznej części tych placówek grozi upadek ze względów finansowych. Jednym z potentatów w tej dziedzinie na wsi była RSW „Prasa, Książka, Ruch", jej placówki, kluby przez nią prowadzone. Wbrew wszystkim zarzutom, które można im postawić, były to często jedyne miejsca, w których prowadzono działalność dla dzieci. „Ruch" w ciągu najbliższych tygodni nie ma i nie będzie miał na to środków, kiedy zostanie wprowadzony wolny rynek papieru. Pytam, kto przejmie? Rady gminne? Może, oby. Ale jest to pytanie, które musimy sobie postawić. Gdzie ludzie będą się uczyć twórczości, o której tu tak ładnie mówimy? Gdzie będą mieli do tego miejsce? Dziękuję. Sprawozdanie stenograf, z 14. posiedzenia Senatu PRL I Kadencji, 14 grudnia 1989 r. - lam 78-81
|